Bądź na bieżąco!



Zapisz się do naszego newslettera
i ciesz się najnowszymi informacjami
z Twojego regionu.

Od dziś będziesz wiedział(a) wszystko to, co dzieje się interesującego nie tylko w Twoim sołectwie lecz także w całej Twojej okolicy. Nie zwlekaj, zapisz się już teraz!

zapisz się
Bądź na bieżąco!
zapisz się Zapisz się do naszego newslettera i ciesz się najnowszymi informacjami z Twojego regionu.
DZIŚ:
wtorek,23 kwietnia
Imienieny:
Jerzy, Wojciech
dziś
pogoda_1
°C
jutro
pogoda_2
°C
Wyznacz trasę swojej podróży
1
2
<POWRÓT
Kierunek: Harklowa
obrazek
Dzisiaj polecam artykuł o Harklowej z roku 2006, który przypomniał wczoraj Tygodnik Podhalański. Wiele się od tego czasu zmieniło, jak widać na niektóre zdobycze cywilizacji czekamy do tej pory... . Nie ma już wśród nas wielu ludzi z tamtych lat, ale w międzyczasie przybyli tu ludzie nowi, a ci, którzy wówczas mieli kilka, czy -naście lat śmiało angażują się w życie społeczne swojej wsi. To świadczy o szacunku dla naszej przeszłości i o odpowiedzialności za naszą przyszłość ... .

"Harklowa ma szczęście do ludzi. I jakąś dobrą energię. Może to te dzwony, które odpędzają trąby powietrzne i burze? A może figurka Matki Bożej Bolesnej z przydrożnej kapliczki, która nawet serca bandytów potrafi zmiękczyć.

Niewtajemniczeni mijają leżącą nieco z boku wioskę. Z drogi z Nowego Targu do Krościenka nie widać uroków Harklowej. Turyści jadą podziwiać kościółek w pobliskim Dębnie, zamek w Niedzicy, jezioro. Ci jednak, którzy zboczą raz, powracają, a niektórym wioska przewraca życie do góry nogami. Ale zawsze na lepsze. – My tu nie mamy turystów przypadkowych, tu przyjeżdżają ludzie, którzy wiedzą, czego tu szukać, czują magię tego miejsca – przekonuje Bożena Organa, dziś sołtys wsi, a kiedyś turystka z Sosnowca. – Najczęściej są to przyjaciele rodzin od pokoleń. Do nas przyjeżdża kilka rodzin z Krakowa już od 30 lat. To bardziej przyjaciele, niż goście – mówi Bronisława Jędrzejczyk, jedna z działaczek Koła Gospodyń Wiejskich.

Ariake – pomiędzy nocą a świtem

Wiecznie uśmiechnięta Japonka Akiko Miwa przyjechała tu w 1989 roku. Podczas spaceru natrafiła w Gorcach na Polanę Styrek. Zimowy pejzaż roztaczający się z tego miejsca tak ją zauroczył, że postanowiła tu wybudować pensjonat i zostać. Nie przeraził ją głęboki, leśny żleb, który stanowił jedyną drogę z oddalonej 3,5 kilometra wsi na dole. – Pamiętam, jak Akiko sama woziła ciągnikiem kamienie na górę – wspomina Krzysztof Zajączkowski. – Japońskie kobiety z naszymi łączy pracowitość – dodaje. Sympatyczna i uparta Japonka szybko zyskała sympatię harklowian. Ona zachwyciła się ich góralską naturą, mentalnością, tutejszą tradycją. I pokochała pejzaże. Okazały budynek, świetnie wkomponowany w otoczenie, stanął na początku lat 90. Właścicielka nazwała to miejsce „Ariake” – w japońskim języku oznacza to chwilę, kiedy księżyc świeci jeszcze czysto, ale za moment zacznie się wschód słońca. Dziś pensjonat nad Harklową znany jest bardziej w Japonii, niż w Polsce. W to niedostępne miejsce przyjeżdżają zresztą goście z różnych stron świata, często osoby znane. Na dole zostawiają nie tylko swoje samochody, ale także troski. Bo u Akiko żyje się innym rytmem, niezależnie czy spędza się tu weekend, wakacje, czy całe życie.

Pani sołtys z Sosnowca

Bożena Organa – dziś sołtys wsi Harklowa – przyjeżdżała tu przez prawie 20 lat z Sosnowca, gdzie mieszkała z rodziną. Łowiła w Dunajcu ryby. Zauroczona tym miejscem, postanowiła sprzedać mieszkanie na Śląsku i osiąść na Podhalu. Tu z mężem zbudowali swój wymarzony dom. Zostawili tamto życie, znajomych, przyzwyczajenia. Zaryzykowali. Nie żałują. Pani Bożena jest sołtysem kolejną kadencję. To na Podhalu szczególny dowód zaufania – nie dość że kobieta, to jeszcze nie-góralka. Przekonała do siebie harklowian i stała się jedną z nich. Dziś jest wielkim ambasadorem wsi. – To cudowne miejsce i ludzie. Tradycja pięknie łączy się z nowoczesnością. Jest mnóstwo rodzin zasiedziałych, żyjących tu od 200 lat, podtrzymujących tradycje. Do kościoła podczas uroczystości chodzi się w stroju góralskim, tak pięknych procesji, jak tu na Boże Ciało, nie ma gdzie indziej – zachwala pani sołtys. – A młodzież jest tu bardzo ambitna i zdolna, i nie ma tu takich problemów, jak gdzie indziej, nie ma patologii. To dlatego, że żyje się rodzinnie, że nikt nie jest anonimowy, że problemy dławi się w zarodku – przekonuje. Akiko przytakuje. Ona także zakochała się w tutejszych dzieciach. Uczy je nawet japońskich piosenek. Kiedy kilka lat temu sprowadziła z Tokio do harklowiańskiego kościółka chór, dzieci śpiewały po japońsku.

Harklowa miała być pod wodą

– Naszą wieś przytłumiła budowa zapory. Harklowa miała być zalana tak samo jak Maniowy – opowiada Franciszek Kolasa, zasłużony strażak (komendantem miejscowej OSP był aż przez 35 lat). – Do 1976 roku nie można się było budować ani nic remontować, woda miała sięgnąć aż po Łopuszną – opowiada. Młodzi zaczęli ze wsi uciekać. – W końcu Harklowa ocalała, podobnie jak Dębno i Frydman – dodaje. – Harklowa miała szczęście. I dobrze, bo to perełka Podhala – mówi pani Bożena. – Nasz kościółek jest o wiele ciekawszy od tego z Dębna. Jest tak samo stary, ale zdobienia wewnątrz ma o wiele bogatsze – przekonuje. I jest jeszcze dzwon, który ma moc odpędzania burz i innych żywiołów, zagrażających mieszkańcom. – Sama na własne oczy widziałam, jak na Harklową szła trąba powietrzna. Kiedy tylko kościelny zaczął dzwonić, nagle trąba skręciła i poszła w inną stronę – opowiada Bożena Organa. – Nawet w Łopusznej, jak grzmi i usłyszą nasze dzwony, to mówią, że burzy nie będzie – wtrąca Czesław Budz. – Bo to specjalnie poświęcony dzwon od huraganów, burz. Niezależnie czy jest dzień, czy noc, gdy nadchodzi jakieś niebezpieczeństwo, kościelny dzwoni i wszystko mija – dodaje. Takich miejsc, które mają swoje tajemnice i legendy, jest w Harklowej więcej. Jak choćby dwie oddalone od siebie kapliczki przy głównej drodze.

Tajemnica dwóch kapliczek

– Powstały one na pamiątkę pojedynku, do którego doszło po jednym z polowań. Tam, gdzie teraz stoją kapliczki, stali właśnie mężczyźni. Tak niefortunnie strzelili do siebie, że obydwaj zginęli – opowiada pan Franciszek, zasłużony strażak. – Ja słyszałem, że strzelali o dziewczynę – uzupełnia Krzysztof Zajączkowski. Jedna z tych kapliczek, w której jest figura Matki Boskiej Bolesnej, jest niezwykła jeszcze z innego powodu. Kilka lat temu płaskorzeźba z kapliczki zniknęła. Po 2 latach złodziej ją jednak zwrócił. – Musiało się złodziejowi coś nie układać w życiu, rzeźba mu ciążyła, więc oddał – przypuszcza pan Franciszek. – Policjanci mówili, że takie rzeczy nie zdarzają się często. Musiała w tej rzeźbie być jakaś moc – dodaje.

Polsko-japońska tęcza

Harklowianie jednak nie samą przeszłością żyją. Dowodem jest choćby strategia rozwoju wsi, którą sami opracowali. Największą ich bolączką jest brak kanalizacji. Realny termin zakończenia tej inwestycji przez Podhalańskie Przedsiębiorstwo Komunalne to 2012 rok. Harklowianie nie chcą tak długo czekać. Marzą też o ujęciu wody z gór i zrobieniu ścieżki edukacyjnej. Mieczysław Wrocławiak widziałby we wsi jakąś informację, żeby ludzie wiedzieli, co warto tu zobaczyć. – Mamy się czym chwalić – podkreśla. – I kościół mamy piękny, choć nie tak sławny jak w Dębnie, w niczym nie ustępujący, i dwór, i lamus zabytkowy, w którym więziono nieposłusznych chłopów pańszczyźnianych, i zabytkowy cmentarz, stary tartak i nieczynny już młyn – wymienia jednych tchem. Mówi o korzystnym położeniu w kotlinie u podnóża Gorców, o niewielkiej odległości do Jeziora Czorsztyńskiego, pięknych widokach i nieskażonej przyrodzie. Między innymi ochronie natury ma służyć Stowarzyszenie Polsko-Japońskie na rzecz Regeneracji Środowiska „Tęcza”, które powstało w Harklowej. Trwa jego rejestracja w sądzie. Bliźniacze stowarzyszenie tworzy się w Tokio. – Ekologia, ale i sztuka, edukacja, sport – Akiko wymienia zagadnienia, którymi Tęcza będzie się zajmować. – Wymiana młodzieży, promocja w Japonii naszej kultury, kuchni – wylicza. Naszej – w ustach Akiko – znaczy harklowiańskiej. Harklowa została założona w 1335 roku przez sołtysa Hartlema, stąd najprawdopodobniej nazwa wsi. Od połowy XVI wieku stała się własnością szlacheckich rodów: Rogowskich, Lubomirskich, Janickich, Cisowskich, Radeckich i Krobickich. Ci ostatni byli spokrewnieni z Tetmajerami z pobliskiej Łopusznej. To na dworze w Harklowej w ostatnim dniu grudnia 1861 roku urodził się Włodzimierz Tetmajer, kuzyn Kazimierza Przerwy-Tetmajera, malarz, znany między innymi dzięki „Weselu” Wyspiańskiego."

Beata Zalot

Tygodnik Podhalański 51-51/2006




GALERIA ZDJĘĆ
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy
Dodaj komentarz

UWAGA! Dodawanie komentarzy tylko dla zarejestrowanych użytkowników. ZALOGUJ SIĘ | ZAREJESTRUJ SIĘ